Projekt „30 dni z Androidem” – podsumowanie

O powodach przesiadki na Androida pisałem już w poprzedniej części. Początkowo zakładałem, że eksperyment ten potrwa około 30 dni, lecz trochę się przeciągnął. Myślę, że już najwyższy czas na małe podsumowanie.

Kilka lat obcowania z iOSem sprawiło, że dość mocno wrosłem w ekosystem Apple’a. Aby przesiadka mogła mieć miejsce musiałem się zaklimatyzować w nowym środowisku. Konieczne było pobranie i ustawienie dzwonka Marimba, sygnału wiadomości SMS – Horn oraz skopiowanie dźwięków z Tweetbota w celu użycia ich w androidowym odpowiedniku.

Następnie musiałem przenieść kontakty, które obecnie przechowuję w iCloudzie. Zanim Apple dorobiło się własnej darmowej chmury wykorzystywałem do tego Google Contacts. Całe szczęście migracja w dowolnym kierunku między tymi usługami jest dość prosta. Korzystając z iCloud.com wyeksportowałem wszystkie kontakty do pliku vCard (rozszerzenie vcf). Następnie zapisany plik zaimportowałem do Google Contacts. Cały proces przebiegł bezproblemowo.

Kolejnym dobrodziejstwem iClouda, z którego intensywnie korzystam są Notatki. Obawiałem się, że stracę synchronizację z iPadem, lecz w Google Play znalazłem aplikację iNotes (8,99 PLN). Jej interfejs nie zachwyca, ale w 100% spełnia swoje zadanie i doskonale synchronizuje się z natywnymi Notatkami na iPadzie.

Android_iNotes_Google_Music

Do odsłuchu muzyki, której brakuje w zasobach Spotify używałem aplikacji Play Music preinstalowanej w Nexusie.

Na iPhonie nie trzymam całej swojej kolekcji muzycznej. Korzystam ze streamingu, Spotify oraz iTunes Match. Z tym pierwszym nie było żadnego problemu – jest dostępna oficjalna androidowa aplikacja. Do odsłuchu muzyki, której brakuje w zasobach Spotify używałem aplikacji Play Music preinstalowanej w Nexusie. Usługa bardzo podobna do iTunes Match – na komputerze wystarczy zainstalować małą aplikację Music Manager. Automatycznie wysyła ona utwory z naszej biblioteki muzycznej iTunes na serwery Google’a. Jeśli są już tam dostępne, to podobnie jak w jabłkowym odpowiedniku następuje ich „dopasowanie”. Za darmo można przechować tam do 20 000 utworów. Dużym plusem względem iTunes Match jest interfejs webowy, dzięki któremu możliwy jest odsłuch całej kolekcji z dowolnego miejsca na świecie, podobnie jak w Deezerze czy webowym Spotify. Na zachodzie Google Music to również sklep z muzyką, niestety wciąż niedostępny w Polsce.

Poza muzyką na telefonie odtwarzam także audiobooki zakupione w serwisie Audioteka.pl. W Google Play znalazłem ich androidową aplikację praktycznie nie różniącą się od iOSowej.

Największy dylemat miałem z Twitterem. Tutaj od początku zdawałem sobie sprawę, że nie znajdę nic co godnie zastąpi mi Tweetbota. W poszukiwaniach skupiłem się przede wszystkim na działającej synchronizacji za pośrednictwem TweetMarkera. Mocno ograniczyło to wybór – darmowy Falcon Pro mnie nie zachwycił. Po sprawdzeniu kilku płatnych pozycji z Google Play mój wybór padł na całkiem przyjemnego klienta Tweetings (9,79 PLN).

Po kilkunastu minutach zabawy odinstalowałem ten zbędny dodatek, bo przecież nie samym Facebookiem człowiek żyje.

Oficjalna aplikacja Facebooka działa i wygląda tak jak na iOS. Poza nią korzystam także z Facebook Messengera, który już dawno zastąpił mi całkowicie SMSy. Androidowa wersja potrafi wyświetlać Chat Heads podczas korzystania z innych aplikacji, a także umożliwia wysyłanie i odbieranie SMSów. Z pozostałych Facebookowych produktów, które można znaleźć w Google Play ciekawostką jest nakładka Facebook Home. Umożliwia przeglądanie na zablokowanym ekranie ostatnich zdjęć udostępnionych przez znajomych, a także zastępuje domyślny launcher, czyli ekran dostępny po odblokowaniu telefonu. Po kilkunastu minutach zabawy odinstalowałem ten zbędny dodatek, bo przecież nie samym Facebookiem człowiek żyje.

W Google Play jest bardzo mało sensownych aplikacji fotograficznych.

Kolejny bardzo ważny element to fotografia. Na iPhonie używałem programu Camera+, który zastępował mi systemową aplikację Aparatu. Po przesiadce na Androida najbardziej brakowało mi właśnie takiego narzędzia z fajnym zestawem filtrów do wstępnej obróbki fotografii. W Google Play jest bardzo mało sensownych aplikacji fotograficznych. W końcu (dzięki @chato_pl) trafiłem na darmowy Fotor. Z pewnością Camera+ była inspiracją dla jego autorów. Jest to chyba najlepsza androidowa aplikacja w tej kategorii. Gdyby tylko Nexus 4 robił lepsze zdjęcia…

Android_Fotor_Google_Analytics

Kolejnym z moich odkryć jest androidowa aplikacja Google Analytics, dzięki której mogę na bieżąco śledzić statystyki na moich blogach. Mam nadzieję, że Google ma w planach wydanie wersji na iOS.

Byłem miło zaskoczony dostępnością aplikacji 1Password Reader. 1Password używam jako menadżera haseł na komputerach z Windowsem i OS X. Dzięki tej aplikacji korzystając z Nexusa mogłem mieć stały dostęp do swojej bazy haseł, chociaż w trybie odczytu.

Po zamknięciu Google Readera moje RSSy zmigrowałem do Feedly. Na iOSie korzystam z aplikacji Reeder, niestety na Androidzie nie znalazłem żadnego sensownego odpowiednika, zatem zmuszony byłem do korzystania z oficjalnej aplikacji serwisu Feedly. Nie jest ona zła, ale do Reedera jestem przyzwyczajony, przez co przyjemniej mi się z niego korzysta.

Po niecałych 3 miesiącach z Nexusem wciąż czuję się odrobinę zagubiony. iOS narzuca programistom pewne standardy dotyczące wyglądu i obsługi aplikacji. Dzięki temu ich obsługa staje się niezwykle intuicyjna. Na Androidzie zachowanie każdej aplikacji jest odmienne, nie ma w tym żadnej konsekwencji i jednolitości. Przede wszystkim brakowało mi funkcji „tap to top”, którą na Androidzie znalazłem jedynie w aplikacji Instagrama.

Chwilowa przesiadka na telefon w rozmiarze Nexusa uświadomiła mi także o ile wygodniejszy jest mniejszy ekran w rozmiarze około 4 cali.

Kiedy po tym czasie wziąłem do ręki iPhone’a odetchnąłem z ulgą. Powrót do aplikacji takich jak Tweetbot, czy Reeder sprawił, że o wiele częściej zacząłem sięgać po telefon. Przy Nexusie zdarzało mi się częściej korzystać z iPada. Chwilowa przesiadka na telefon w rozmiarze Nexusa uświadomiła mi także o ile wygodniejszy jest mniejszy ekran w rozmiarze około 4 cali. Była to prawdziwa ulga dla mojego kciuka, który przez dłuższy czas był nadwyrężany.
Po mojej przygodzie z telefonem na Androidzie przekonałem się, że da się pracować na tym systemie, jednak dla mnie nie było to zbyt przyjemne, a już na pewno nie intuicyjne i efektywne. To tak jakby pisać pracę magisterską na klawiaturze ekranowej smartfona, kiedy na komputerze można zrobić to o wiele szybciej i sprawniej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*